Archiwum Polityki

Kandydat chętny do rozmowy

Kandydat lewicy na prezydenta Grzegorz Napieralski znalazł się w trudnej sytuacji po niespodziewanym ujawnieniu przez Marka Borowskiego, że „nie jest on kandydatem całej lewicy, tylko SLD, i to niecałego”. Nawiasem mówiąc, słychać głosy, że nawet to niecałe SLD nie popiera Napieralskiego w całości, tylko w pewnej części.

Kilku ważnych polityków lewicy już zapowiedziało, że będzie im trudno poprzeć Napieralskiego w pierwszej turze, dając mu do zrozumienia, że na ich poparcie może liczyć dopiero w drugiej. Ich zdaniem, największym sukcesem Napieralskiego w nadchodzących wyborach byłoby wycofanie się z kandydowania i poparcie kandydata PO. Eksperci podejrzewają jednak, że może on nie być przygotowany do odniesienia takiego sukcesu.

Media informują, że wciąż nie został utworzony komitet poparcia kandydata Grzegorza Napieralskiego. Powstanie komitetu miał niedawno ogłosić były prezydent Aleksander Kwaśniewski, ale okazało się, że on także nie jest pewien, czy popiera Napieralskiego.

Nieoficjalnie mówi się, że komitet powstanie, gdy tylko na lewicy pojawią się jakieś znane osoby, chcące lewicowemu kandydatowi na prezydenta udzielić poparcia.

Wobec zaistniałych trudności, Napieralski na razie zmuszony jest popierać się sam. O jego determinacji świadczy fakt, że w zeszły czwartek o 5.40 rano stawił się osobiście przed fabryką Fiata w Tychach z ulotkami „Proszę o głos” i całą siatką jabłek. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, prawie nikt z wchodzących do zakładu pracowników nie zatrzymał się, aby dłużej porozmawiać z Napieralskim.

Cóż, początki zawsze są trudne, ale wierzymy, że jeśli kandydat lewicy przyniesie o 5 rano pod zakład jeszcze parę siatek, w końcu ktoś z nim poważnie porozmawia.

Polityka 21.2010 (2757) z dnia 22.05.2010; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama