Najprostszy slogan składa się tylko z jednego słowa – pobieda. Bardziej skomplikowany z daty 9 maja i pobiedy. Najbardziej rozbudowane to trzy, cztery słowa – wieczny szacunek bohaterom, 65 lat wiecznej pobiedy, albo – krwi przelanej za ojczyznę nie zapomnimy. Przekaz jest prosty. Ale dla większości turystów raczej niezrozumiały, bo pisany cyrylicą. Organizatorów uroczystości widocznie to nie martwi. Dla turystów mają nie plakaty, ale tanki. Na kim nie zrobiłoby wrażenia 159 wozów bojowych, w tym cztery wyrzutnie do przewożenia balistycznej broni atomowej Topol M?
Jednak podstawowa znajomość alfabetu się przydaje. Inaczej rosyjską rzeczywistość trzeba poznawać po omacku. Kisiel lany jest do plastikowych butelek. Takich samych jak owocowe soki. Łatwo się pomylić. Kasza na mleku ma pudełka podobne do tych od jogurtu, ale okrągłe i bardziej wypukłe. Za to kirjeszki, chipsy z suszonego chleba, łatwo poznać po rysunku. I na tym w zasadzie egzotyka się kończy. Jak jogurt, to Danon, jak czekolada, to Milka.
Pogłoski o kryzysie w Rosji wydają się przesadzone. Najtańszy pokój w czterogwiazdkowym hotelu w Moskwie kosztuje 10 tys. rubli (1 tys. zł) za dobę. Z drugiej strony, za 10 tys. rubli Marina Michajłowna Rohlina, weteranka Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, musi przeżyć cały miesiąc. Te 10 tys. rubli na miesiąc wygląda na wielką niesprawiedliwość. Ale dla Mariny Michajłownej to dar z niebios. Dzięki swojej głodowej emeryturze może być komunistką równie żarliwą jak w 1943 r., kiedy pod Połtawą wstępowała w szeregi partii. Zresztą, głodu Rohlina się nie boi, bo większego niż ten, którego doświadczyła w czasie wojny, już na pewno nie będzie.