Archiwum Polityki

Fascynacje Eastwooda

„Królestwo fortepianu”, reż. Clint Eastwood. Seria Martin Scorsese prezentuje: „The Blues”

Film Clinta Eastwooda „Królestwo fortepianu” to z jednej strony arcyciekawy zbiór muzycznych archiwaliów, z drugiej zaś bardzo osobiste świadectwo prywatnych fascynacji reżysera. Eastwood jest nie tylko znakomitym aktorem, reżyserem i producentem filmowym, ale także kompozytorem i pianistą. Na ekranie sam tłumaczy: „Blues zawsze był częścią mojej muzycznej przygody, a pianino zajmuje wśród innych instrumentów muzycznych specjalne miejsce”. W „Królestwie fortepianu” pojawia się zatem cały orszak mistrzów tego instrumentu: Ray Charles, Dr John, Marcia Ball, Pinetop Perkins, Dave Brubeck, Jay McShann, Art Tatum, Big Joe Turner, Oscar Peterson, Albert Ammons, Martha Davis, Duke Ellington i wielu innych.

Dla kogoś z pobieżną wiedzą na temat bluesa są tu niespodzianki. Pierwszą byłoby rozprawienie się z mitem, w którym pianiści bluesowi grają w sposób maksymalnie prosty – pianino jest w tej wersji instrumentem bardziej rytmicznym niż melodycznym albo zwyczajnie organizuje nieskomplikowany akompaniament dla śpiewu. Mit rozwiewa się szybko, kiedy oglądamy archiwalne rejestracje wirtuozerskich popisów Alberta Ammonsa, Pete’a Johnsona czy Marthy Davis. Kolejna sprawa wiąże się z kwestią gatunków muzycznych. Niby wiadomo, że blues i jazz są ze sobą ściśle związane i że na frazie bluesowej opierały się pierwsze jazzowe improwizacje, ale blues wciąż uchodzi za symbol prostoty w przeciwieństwie do wyrafinowanego jazzu. Tymczasem w „Królestwie fortepianu” granica między tymi gatunkami zaciera się, zaś istotę bluesa odkrywają „kanoniczni” jazzmani, jak Ellington, Peterson czy Brubeck. Swoją drogą ciekawe, że jakoś łatwiej uwierzyć nam w gitarową finezję bluesmanów – chyba dlatego, że pomogli w tym gitarowi giganci rocka z Hendriksem na czele.

Polityka 20.2010 (2756) z dnia 15.05.2010; Kultura; s. 51
Reklama