Nastąpiła znacząca redukcja racjonalizmu, a polityka i ideologia stały się polem moralnego szantażu. Na najtwardszy elektorat Platformy taki szantaż nie działa, ale potęga tej partii zawsze polegała na umiejętności przyciągania wyborców ze środka, z chwilowego zaciągu, którzy nie są tak podatni na wdzięki PO, aby na pewno nie dali się skusić przeciwnej drużynie.
Tymczasem politycy PiS, dotąd uchodzący za kłótliwych cyników, nagle przywdziali szaty romantyków i obnoszą się z dobrocią i męczeństwem. Niewykluczone, że 10 kwietnia wydobył partię Jarosława Kaczyńskiego z izolatki dla politycznie trędowatych, że ugrupowanie to pozbyło się w oczach opinii publicznej piętna Leppera i Giertycha, śmierci Barbary Blidy i ekscesów Zbigniewa Ziobry. Dostali rozgrzeszenie. To nie oznacza jeszcze automatycznie wyborczego sukcesu, ale na pewno droga do niego stała się wyobrażalna.
Z niektórych wypowiedzi polityków Platformy można wnioskować, że po raz kolejny zostanie przez nich uruchomiona taktyka „straszenia pisem” i przypominania zdarzeń z czasów zaprowadzania IV RP.