Dwa lata temu na Biennale Architektury w Wenecji wystawę w polskim pawilonie uznano za najlepszą i nagrodzono Złotym Lwem. W tym roku odbędzie się kolejna edycja konkursu i pojawiło się pytanie: kto jest godny reprezentować nasz kraj? Okazało się, że nikt.
Jury, powołane specjalnie, by wybrać najciekawszy z 24 zgłoszonych projektów, wydało zaskakujący werdykt. Uznało, że „żadna z prac nie spełnia oczekiwań związanych z reprezentowaniem Polski”. Trudno podejrzewać wysoką komisję o złośliwość czy brak obiektywizmu. 10-osobowe grono było bowiem zacne, złożone ze znanych historyków i krytyków sztuki, kuratorów wystaw (w tym dwójki, która przygotowała projekt nagrodzony w 2008 r.), architektów. Oczywiście, dla przejrzystości decyzji warto by upublicznić złożone oferty oraz ujawnić przebieg obrad jury. Na to jednak nie zgadzają się organizatorzy, zasłaniając się regulaminem i ochroną danych osobowych. Pozostaje nam zatem wierzyć na słowo, że było tak źle i że decyzja o odrzuceniu wszystkich starających się była głęboko przemyślana i przedyskutowana.
Co dalej? Okazało się, że na rozpisanie nowego konkursu nie ma czasu. W związku z tym komisarz pawilonu polskiego w Wenecji, którą to funkcję sprawuje z urzędu dyrektorka galerii Zachęta Agnieszka Morawińska, zaproponowała ministrowi, by na kuratora wystawy powołać Anglika Eliasa Redstone’a. Tak też się stało. Specjalnie nie dziwi ani nie bulwersuje fakt, że o kształcie naszej prezentacji na tej prestiżowej imprezie decydować będzie ktoś odgórnie wyznaczony przez ministra. Zdarzało się to już w przeszłości i z niezłymi rezultatami (Anda Rottenberg). Tym bardziej że dorobek Redstone’a jako kuratora wystaw architektonicznych jest ogromny, a jego współpraca z takimi instytucjami, jak Tate Modern, Museum of Modern Art czy Barbican Centre, daje dużą szansę, że plamy nie damy. Dziwi natomiast, że w kraju, który nie jest może mekką architektury, ale pochwalić się może wieloma utalentowanymi projektantami i artystami, nie znalazł się nikt, kto przekonałby do siebie jury.
Polityka
19.2010
(2755) z dnia 08.05.2010;
Kultura;
s. 56