Drugi album nowojorskiej grupy MGMT Congratulations to – wbrew tytułowi – koniec zbierania gratulacji za rockowe nagrania z chwytliwymi syntezatorowymi motywami i za wrażliwość Beatlesów przeniesionych w nowe czasy. Najczęściej pojawia się w stosunku do tej płyty hasło „komercyjne samobójstwo”. Głównym atutem grupy było dotąd idealne połączenie zalet rynkowych i artystycznych, więc brak przebojów oznacza, że muzyka Amerykanów kuleje i męczy. Dlaczego zatem warto sobie zaprzątać głowę tą nazwą, prócz tego, że złupili w procesie sądowym Nicolasa Sarkozy’ego (za nielegalne użycie utworu w celach politycznych) i zauroczyli Paula McCartneya? Dla jednej długiej kompozycji „Siberian Breaks”. I dla osoby Pete’a Kembera, producenta płyty. Warto przypomnieć nazwę jego dawnej grupy Spacemen 3 – niech przynajmniej do tego przyda się nowa płyta MGMT.
Bartek Chaciński