Dawno nie było piłkarza, który tak zelektryzował świat. Fotel króla futbolu jest zajęty od lat, właściwie obowiązuje dwuwładza, bo spór o to, czy większy był Pele, czy Diego Maradona, jest nie do rozstrzygnięcia. Z dogmatem pierwszeństwa Pelego i Maradony się nie dyskutuje – trochę ze szkodą dla innych znakomitych piłkarzy, od Alfredo di Stefano, przez Johana Cruyffa, po Ronaldo – ale pojawienie się potencjalnego dziedzica zawsze wywołuje poruszenie. Kandydat do tronu musi mieć to coś – geniusz, szósty zmysł, uwodzicielską lekkość ruchów. I musi z tego robić użytek na co dzień.
Messiemu piłkarskiego geniuszu odmówić nie można. Piłka jest mu ślepo posłuszna. Były trener reprezentacji Argentyny Carlos Bilardo, powiedział, że po zrobieniu Messiemu zdjęcia rentgenowskiego okazałoby się, że jego lewa stopa zakończona jest okrągłym przedmiotem. Dobrze, że telewizja powtarza akcje w zwolnionym tempie, bo dopiero wtedy można zobaczyć, jakim cudem mija wyrastających mu na drodze rywali. Jego dryblingi pomiędzy przeciwnikami to małe dzieła sztuki. Na taki taniec z piłką Argentyńczycy mówią gambetta. To boiskowe tango. Pokaz umiejętności, opanowania piłki, a jednocześnie balansu ciała, zmiany tempa biegu, uników, które mają przyprawić rywala o zawrót głowy.