Archiwum Polityki

Pomnik Prezydenta

Setki tysięcy Polaków żegnały prezydenta Lecha Kaczyńskiego na ulicach i placach Warszawy, w Krakowie, podczas żałobnych uroczystości w całym kraju. Jeszcze niedawno prezydent w sondażach społecznej aprobaty zbierał ledwie dwadzieścia parę procent głosów, a w symulowanych wyborach przegrywał z każdym kontrkandydatem. Czy ten masowy spontaniczny hołd oznacza, że tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego zmieniła ocenę jego prezydentury? Czy wcześniejsze opinie były dla niego niesprawiedliwe i dopiero śmierć zdarła nakładane nań maski, pokazując jego prawdziwą twarz, prawdziwe intencje i dorobek? Czego nowego dowiedzieliśmy się w tych ostatnich dniach o Lechu Kaczyńskim?

Trudno wnikać w osobiste motywy każdej z tysięcy osób, które stanęły przy trasie przejazdu trumny z ciałem prezydenta, stały długie godziny w kolejkach do Pałacu, zapalały znicze na Krakowskim Przedmieściu, na placu Piłsudskiego i w tylu innych miejscach. Wypowiedzi obficie cytowane w mediach nie pozwalają jednak na uproszczony wniosek, że była to manifestacja politycznego poparcia, a czasem wręcz rodzaj przeprosin za wcześniejsze krzywdzące oceny. Przeciwnie: większość pytanych odcinała się od polityki; mówiono o przerażeniu ogromem katastrofy, o łączeniu się w bólu z rodzinami wszystkich ofiar, o potrzebie dotknięcia (i sfotografowania) dziejącej się historii, także o wielkim uznaniu dla osobistych zalet i rodzinnego ciepła, jakim emanowała Pierwsza Para, a przede wszystkim o potrzebie wyrażenia swego patriotyzmu.

Polacy, chyba silniej niż większość narodów, mają potrzebę manifestowania narodowej wspólnoty i jednocześnie mało mają ku temu okazji. Ostrość politycznych konfliktów ostatnich lat nie sprzyjała jednoczeniu się nawet w dni świąt narodowych.

Polityka 17.2010 (2753) z dnia 24.04.2010; _PUSTY_; s. 6
Reklama