Archiwum Polityki

Rachunek Kościoła

Pięć lat pontyfikatu Benedykta XVI wzmocniło w Kościele siły antyliberalne. To dobra wiadomość dla antyklerykałów.
Jak dziś przebiegałby publiczny rachunek sumienia Kościoła? Dziesięć lat temu przeprowadził go w Rzymie Jan Paweł II. Kościelni dostojnicy wyznawali grzechy Kościoła i prosili o wybaczenie. Pokuta nie objęła grzechu, który dziś jest na ustach wszystkich: skandalu pedofilskiego w Kościele. Jest on jak kamień u szyi ciągnący Kościół w odmęt utraty zaufania.

Kryzys pedofilski rzuca głęboki cień na dotychczasowy pontyfikat Josepha Ratzingera. To jakby kulminacja czarnej serii potknięć i błędów Watykanu. A najnowsze informacje prasy amerykańskiej o tym, że obecny papież tuszował niegdyś sprawę jednego z księży podejrzewanego o molestowanie uczniów szkoły dla głuchoniemych, dodają problemowi kolejnych czarnych barw. Coraz wyraźniej widać, że przez całe lata Kościół nie radził sobie z eliminowaniem kapłanów dopuszczających się takich przestępstw.

Dziś pedofilia i inne seksskandale z udziałem księży i zakonników są na pierwszym planie, spychają na margines to, co w pięcioleciu jest dobre – na przykład zwolnienie obrotów watykańskiej fabryki świętych, reformy i odchudzenie watykańskiej biurokracji. Ale też Kościół Benedykta XVI to nie jest Kościół Jana Pawła II. W Kościele papieża Ratzingera nie ma twórczego fermentu, kreatywnej energii, pozytywnych zaskoczeń. Jest zastój i nostalgia za tym, co nie wróci. Barokowe stroje, reanimacja trydenckiej liturgii. Jan Paweł II przykuwał uwagę świata niekatolickiego i laickich mediów nowatorstwem przełamującym negatywny stereotyp katolicyzmu. Benedykt XVI przykuwa ich uwagę kolejnymi gafami i konfliktami, jakie owe wpadki prowokują.

Grzech stylu

Takich wymownych kontrastów jest więcej. Oto Jan Paweł II zaprosił do Asyżu na modły o pokój chrześcijan, muzułmanów, buddystów, hinduistów, animistów.

Polityka 14.2010 (2750) z dnia 03.04.2010; Temat tygodnia; s. 14
Reklama