Najpierw brat Benedykta XVI, teraz sam papież znalazł się w cieniu skandalu pedofilskiego w niemieckim Kościele katolickim. Jeszcze jako arcybiskup Monachium w 1980 r. Joseph Ratzinger posłał na terapię księdza Wolfganga S., który po powrocie do służby duszpasterskiej ponownie dopuścił się molestowania seksualnego nieletnich, za co został później skazany. Sprawa S. jest wskazywana jako główny przykład tuszowania pedofilii wśród niemieckich księży – zamiast przekazywać sprawców w ręce wymiaru sprawiedliwości, hierarchowie kierowali ich na leczenie, a następnie przenosili do innych parafii.
Sam Benedykt XVI ani słowem nie odniósł się do sprawy, mimo że wzywają go do tego najwyżsi przedstawiciele niemeickiego laikatu. Stolica Apostolska twierdzi, że papież jest na siłę łączony ze skandalem, i wskazuje, że to nie Ratzinger podjął decyzję o przywróceniu Wolfganga S. do obowiązków duszpasterskich. Krytycy Ratzingera przypominają jednak jego powściągliwą reakcję na skandale pedofilskie w Kościołach amerykańskim i irlandzkim oraz próby utajnienia dochodzeń kościelnych w tej sprawie, gdy był prefektem Kongregacji ds. Nauki Wiary pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II.
O skandalu pedofilskim w niemieckim Kościele – czytaj s. 88.
Polityka
12.2010
(2748) z dnia 20.03.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11