Archiwum Polityki

Tubą, mości panowie!

Na stosie, na którym płonie biografia Ryszarda Kapuścińskiego, każdy usiłuje upiec swoją pieczeń. Marek Beylin z „Wyborczej” (27 II), broniąc pisarza przed Arturem Domosławskim, poświęca nieco miejsca stosunkom Kapuścińskiego z „Polityką”, w której znakomity reporter pracował w latach 1959–1965. Z książki Domosławskiego Beylin wywnioskował, że „Kapuściński do »Polityki« nie pasował. Właśnie na początku lat 60. »Polityka« opublikowała relację Kapuścińskiego z Kenii, mimo że opatrzył ją zastrzeżeniem: nie do druku. Ta publikacja naraziła reportera na niebezpieczeństwo. Mógł z tego powodu nie nosić »Polityki« w sercu. A później, za Solidarności, rozjechały się ich drogi ideowe. »Polityka«, najpierw sceptyczna wobec Sierpnia, stała się po redakcyjnym rozłamie tubą stanu wojennego. Kapuściński, na przeciwnych pozycjach, miał w niej publikować? Z różnych interpretacji stosunków Kapuścińskiego z »Polityką« Domosławski wybrał mniej oczywistą, choć dla swego bohatera gorszą” – pisze publicysta. Ta gorsza wersja to miało być koniunkturalne rozstanie z naszym pismem pod wpływem towarzyszy z KC, dla których „Polityka” była niestrawna politycznie, czemu dali wyraz w Marcu ’68.

Wbrew temu, co twierdzi red. Beylin, Kapuściński do „Polityki” pasował. Opublikował w naszym piśmie kilkadziesiąt znakomitych reportaży o tematyce krajowej i zagranicznej. Pamiętam reportaż wiejski, z powodu którego Gomułka zrobił awanturę Rakowskiemu, krzycząc mniej więcej tak: – Co wy tam w tej „Polityce” wypisujecie! Chłop babę za stodołą?! Na stojąco! I to na pierwszej stronie!

Zawsze będę pamiętał ówczesne reportaże Ryśka o sportowcach, o wybitnym dyskobolu Edmundzie Piątkowskim („Biały anioł”) czy o znakomitym bokserze Leszku Drogoszu.

Polityka 11.2010 (2747) z dnia 13.03.2010; Passent; s. 103
Reklama