Iskrą, która rozpaliła niesłychane emocje, jest artykuł 12, pozwalający pracownikowi socjalnemu w groźnej sytuacji zabrać dziecko z domu. Dotychczas ustawowe prawo miał do tego tylko policjant interweniujący w sytuacji kryzysowej oraz kurator z wyrokiem sądu rodzinnego w ręku. Rada Konferencji Episkopatu Polski apeluje więc do posłów, by nie uchwalali przepisów, które naruszają „prawo rodziny do wychowania według wyznawanych zasad oraz prawo do intymności życia rodzinnego”. Protestujące pod Sejmem rodziny wielodzietne nawołują aparat państwowy, by „zabrał łapy precz” od ich dzieci. Niektórzy przeciwni rządowi internauci piszą wprost o „faszystowskim państwie”.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że protestujący walczą z jakimiś widmami. Wyjaśnijmy więc po kolei, o co chodzi w ustawie. I o co komu chodzi.
Po pierwsze. Pracownik socjalny będzie mógł zabrać dziecko tylko wtedy, gdy zagrożone będzie bezpośrednio jego życie lub zdrowie. Gdyby protestujący zapytali któregoś z socjalnych, jak wygląda taka sytuacja, dowiedzieliby się o przypadkach, kiedy oboje rodzice są pijani lub naćpani, często w towarzystwie znajomych zajmują się sobą, a dziecko leży we własnych odchodach w łóżeczku. Albo nocą spaceruje w piżamie po ulicach. Socjalni nierzadko trafiają po prostu na awanturę i widzą akty przemocy.