Pod adresem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego padają zarzuty, że przetrzymuje projekty ważnych ustaw, zwłaszcza te zgłoszone przez opozycję. Sprawdziliśmy. W szufladzie marszałka leży 85 projektów ustaw, które nie mają nadanych numerów sejmowych druków, czyli formalnie nie istnieją. Najwięcej, bo aż 24, to projekty posłów Prawa i Sprawiedliwości, 16 przesłanych przez Platformę Obywatelską, 7 z klubu Lewicy i 3 z PSL. Wśród oczekujących są też 4 projekty obywatelskie i 9 pochodzących z komisji Przyjazne Państwo.
Wiele hałasu było ostatnio wokół projektu Joanny Kluzik-Rostkowskiej (PiS) o tworzeniu ram prawnych dla innych niż tradycyjne przedszkola form opieki nad dziećmi do piątego roku życia. Trafił on do laski marszałkowskiej w sierpniu 2008 r. i do dziś nie ma nadanego numeru druku sejmowego. Dlaczego? Bo – jak stwierdzili eksperci z Biura Analiz Sejmowych – projekt nie spełnia wymogów merytorycznych. Nie określa na przykład, z jakiego źródła miałyby być finansowane tzw. mikroprzedszkola i kto byłby uprawniony do korzystania z nich. – Pani poseł Joanna Kluzik-Rostkowska 5 grudnia 2008 r. dostała pismo z prośbą o odniesienie się do uwag. Do dziś nie zajęła stanowiska – mówi Jerzy Smoliński, rzecznik marszałka Sejmu.
Wśród projektów czekających na swoją kolejkę jest również ustawa Janusza Palikota o obowiązkowym publikowaniu informacji o zdrowiu prezydenta i premiera. Na lepsze czasy czekają też projekty ustaw o in vitro, które zostały odesłane do poprawek. – To granie na czas; odniosłem się do pierwszych uwag i do kolejnych już nie mam zamiaru – mówi Jarosław Gowin, autor projektu o in vitro.
Regulamin Sejmu pozwala marszałkowi trzymać projekty „w zamrażarce” – czyli bez nadawania im biegu – do czterech miesięcy lub dłużej, gdy wnioskodawcy nie zastosują się do szeregu wymogów formalnych, które powinien spełniać projekt.