W projekcie przewidziano, że od połowy 2010 r. do OFE będzie się wpłacać na ubezpieczenie emerytalne składkę w wysokości nie 7,3 proc. miesięcznego wynagrodzenia jak dotychczas, ale 3 proc., a różnica zostanie zaksięgowana na koncie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS). Po tej małej rewolucji do OFE w dalszym ciągu wpływałyby jednak miliardy pochodzące ze składek pracowników, a istota wzajemnych rozliczeń i zasady inwestowania gromadzonych pieniędzy nie uległyby zmianie.
Inne propozycje zawarte w projekcie dotyczą możliwości jednorazowej wypłaty środków zgromadzonych w OFE po przejściu na emeryturę lub przekazania tych składek do FUS. Te próby łagodzenia nieracjonalności obecnych rozwiązań w istocie przyczyniają się do jej utrwalenia. Nasz wielki wspólny kłopot wcale nie znika.
Polska, jako jedna z niewielu (obok kilku państw Ameryki Łacińskiej i niektórych krajów Europy Środkowej i Wschodniej), wprowadziła powszechny obowiązek wpłacania przez wszystkich pracujących części składki emerytalnej do funduszy zarządzanych przez prywatne instytucje finansowe. Obecnie coraz więcej krajów odchodzi jednak od tego rozwiązania. Większość państw rozwiniętych nie zdecydowała się na stworzenie obowiązkowych funduszy emerytalnych, nie chcąc dopuścić do ubytku gigantycznej kwoty z sektora finansów publicznych oraz narażania emerytów na ewentualność strat w wyniku kryzysów finansowych i inflacji.
W Polsce OFE zarządzane są przez 14 Powszechnych Towarzystw Emerytalnych (PTE). Ze składki emerytalnej wynoszącej 19,52 proc. miesięcznego wynagrodzenia do OFE trafia ponad jedna trzecia (podział składki: OFE 7,3 proc., ZUS 12,22 proc.). Z kwoty otrzymanych składek PTE pobierają sobie od razu opłatę 3,5 proc.