Barceloński plac korrid La Monumental to zabytkowa budowla w stylu mozarabskim, piękne ceramiczne kopuły z daleka mogłyby uchodzić za meczet. Wrażenie harmonii ulatnia się, gdy podejdziemy bliżej: mury oblane kilkoma warstwami czerwonej farby, wszechobecne napisy Asesinos! (zabójcy), graffiti z katalońskimi flagami. – Nie wiem, co się tu wyprawia, bo kiedy odbywają się korridy, zamykam kiosk i idę do domu – mówi Jordi Giralt, właściciel pobliskiego kiosku z gazetami. – My, Katalończycy, nie przepadamy za walkami byków. Od kwietnia do września na arenie La Monumental ginie co niedzielę średnio sześć byków, ponad sto w każdym sezonie.
Możliwe, że następny już się nie rozpocznie. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia kataloński parlament przegłosował rozpoczęcie prac nad ustawą zakazującą walk byków. Impulsem była inicjatywa obywatelska obrońców praw zwierząt, skupionych w Platformie Prou (po katalońsku: dość), którą poparło 180 tys. osób, trzy razy więcej, niż wymagają tego przepisy. – To druga co do wielkości liczba podpisów, jaką zebrano kiedykolwiek w Katalonii – mówi Alejandra García, rzeczniczka Platformy. – Dzień w dzień pracowało na to ponad 900 wolontariuszy. Więcej podpisów miał jedynie wniosek o stworzenie katalońskich reprezentacji narodowych w sporcie.
Los korridy leży teraz w rękach polityków.
Wniosek o odrzucenie inicjatywy obalono większością zaledwie ośmiu głosów (67 do 59), więc powodzenie nowej ustawy nie jest wcale przesądzone. Za przyjęciem jej pod obrady głosowali katalońscy nacjonaliści, przeciwko była prawica, a dwie główne siły na regionalnej scenie politycznej – socjaliści i umiarkowani nacjonaliści z Convergčncia i Unió – zwolnili swoich posłów z dyscypliny partyjnej.