Archiwum Polityki

Prokurator prawie jest

Wybór kandydatów na stanowisko prokuratora generalnego zakończył się lepiej, niż się zaczął. Krajowa Rada Sądownictwa już po pierwszym głosowaniu mogła przedstawić prezydentowi dwóch kandydatów do tego urzędu: sędziego krakowskiej apelacji Andrzeja Seremeta oraz obecnego prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego.

Okazało się, że KRS, organizując otwarty konkurs, bez zakulisowego zachęcania poważnych kandydatów do ubiegania się o to stanowisko, wyszła obronną ręką. Zgłosili się kandydaci poważni, profesjonalnie przygotowani, choć nie na miarę marzeń tych, którzy o rozdziale funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego decydowali, zwłaszcza parlamentarzystów czy przedstawicieli środowisk prawniczych. Na czele nowej prokuratury widzieliby kogoś o powszechnie uznanym autorytecie, kto z miejsca wzbudzi zaufanie. Stawiano przede wszystkim na sędziów Sądu Najwyższego, ale ci zdecydowanie zawiedli.

Zaletą konkursu stało się za to publiczne wysłuchanie kandydatów. Musieli się przedstawić, odpowiedzieć na trudne często pytania, nakreślić swoją wizję prokuratury, a więc podjąć rodzaj publicznego zobowiązania. Skala trudności pytań rosła zresztą z dnia na dzień. KRS stopniowo nabierała pewności, pytano coraz celniej, i o sprawy rzeczywiście najważniejsze. Tak, aby kandydaci nie mogli sypać gładkimi, ale pustymi hasłami. To ważne, bo urząd prokuratora generalnego jest jednym z nielicznych dających możliwość łatwej i szybkiej autopromocji. Już niejeden dobry szeryf (obecny prezydent, Zbigniew Ziobro) zrobił zawrotną polityczną karierę, wykorzystując społeczne tęsknoty za poczuciem bezpieczeństwa.

Warto zwrócić uwagę na ostateczny wynik głosowania. Do konkursu zgłosiło się 11 prokuratorów i 5 sędziów.

Polityka 3.2010 (2739) z dnia 16.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama