Archiwum Polityki

Iwan nic nie wyjaśni

Nie wiem jak państwa, ale mnie medialna wrzawa, jaka wybuchła po niespodziewanej śmierci Artura Zirajewskiego ps. Iwan, trochę drażni i trochę – co w tych okolicznościach brzmi nieelegancko i przyznaję to ze wstydem – bawi. Drażni, bo przypomina histerię, jaka zapanowała w mediach po samobójczej śmierci Roberta Pazika, jednego z zabójców Krzysztofa Olewnika. W efekcie zdymisjonowano ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, chociaż Bogiem a prawdą nie zasłużył na to. Teraz widać, słychać i czuć, że media ostrzą pazurki na nowe dymisje, bo ktoś przecież musi ponieść odpowiedzialność za śmierć Iwana, najważniejszego, jak mówią dziennikarze, świadka w sprawie zabójstwa gen. Papały. Świadka, dzięki któremu zdobyto kluczowe dowody.

No właśnie, to już jest zabawne. Zirajewski nie był świadkiem zabójstwa, nie dostarczył żadnych dowodów bezpośrednich. Obciążył jedynie, wielokrotnie zresztą swe zeznania zmieniając, Edwarda Mazura, biznesmena z Chicago.

Na jego opowieści oparto wersję, że Mazur szukał w Gdańsku killera, który zastrzeli Papałę. Sporządzono do władz USA wniosek ekstradycyjny, w którym Zirajewski był przedstawiony jako as w rękawie polskiej prokuratury. Ale amerykański sędzia nie dał wiary jego opowieściom. Uznał, że są niewiarygodne, i odmówił ekstradycji. Ba, teraz dowiadujemy się, że i polscy prokuratorzy mieli wątpliwości dotyczące wiarygodności Iwana.

Zeznania Artura Zirajewskiego nie posunęły do przodu kwestii wyjaśnienia tajemnicy śmierci Papały. Jego nagła śmierć też nie będzie miała wpływu na przebieg śledztwa. Co miał opowiedzieć, opowiedział. I nic z tego nie wynikło.

Trwa roztrząsanie, czy próbował popełnić samobójstwo, a może ktoś mu w tym pomógł.

Polityka 2.2010 (2738) z dnia 09.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama