Archiwum Polityki

W kręgu podejrzeń

Wśród wielu dziwacznych i szkodliwych pojęć, jakie wytworzyła IV RP w swoim imperialnym okresie, była formuła, iż ktoś znajduje się „w kręgu podejrzenia”. Brzmi ona na pozór prawniczo, ale nie ma żadnej prawnej treści. Premier Tusk, według Jarosława Kaczyńskiego, jest w kręgu podejrzenia, i to w „pierwszym kręgu”, mimo że nie ma ani postawionych zarzutów, ani tym bardziej aktu oskarżenia. Za to Mariusz Kamiński, szef CBA, choć ma zarzuty, oczywiście w żadnym kręgu nie pozostaje, wręcz przeciwnie, jest czysty jak górski kryształ.

W 2007 r. w kręgu podejrzenia w związku z aferą gruntową znajdował się Andrzej Lepper, mimo że do postawienia zarzutów nigdy nie doszło ani nawet nie było do tego blisko. Formuła pisowska korzysta z bliskości znaczeniowej do słowa „podejrzany”, które ma konkretne procesowe znaczenie (a nadużywanie go grozi sprawą o zniesławienie) i należy do słownika czysto politycznego. Insynuacje rodem z IV RP z reguły polegają na tym, że nie da się z nich oczyścić, choć PiS zawsze do tego gromko wzywa. Skoro nie ma się zarzutów, nie da się ich obalić i o to tu chodzi. Na atak polityczny, a tym w istocie jest postawienie Tuska „w kręgu podejrzenia”, nie da się odpowiedzieć inaczej niż tylko politycznie, ale to dla Jarosława Kaczyńskiego oznacza, że człowiek „z kręgu” rozpaczliwie się broni, co czyni go jeszcze bardziej podejrzanym. I koło się zamyka.

Świat „wzmożenia moralnego” jest zamknięty i nieprzenikalny na próby zrozumienia. Ludzie PiS często się dziwią, dlaczego tak konsekwentnie są atakowani. Jest tak, ponieważ ich świata nie da się częściowo akceptować, to jest całość – z własną, paradoksalną logiką, gdzie oprócz prawdy i fałszu są jeszcze insynuacja, domniemanie, słynne „nieprawidłowości” jako substytut przestępstwa, którego nie sposób dowieść, czy „mogło dojść do.

Polityka 42.2009 (2727) z dnia 17.10.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama