Archiwum Polityki

Sieć na sieć

Czy poselska komisja badająca sprawę Olewnika ma jeszcze sens?

Żmudne przesłuchania policjantów i prokuratorów podczas działającej od ponad pół roku sejmowej komisji w sprawie dramatu rodziny Olewników nie wnoszą nic nowego. Badane są sprawy sprzed ośmiu lat; nie pamiętam – to najczęstsza odpowiedź świadków. Komisja gra o prestiż, a posłowie chcą zasłużyć na miano dociekliwych, ale jak to osiągnąć w sprawie, w której fakty przegrywają z emocjami?

Z komisją śledczą ściga się gdańska prokuratura. W maju 2008 r. przejęła śledztwo w sprawie błędów poprzednich ekip zajmujących się szukaniem sprawców porwania, ale w gruncie rzeczy sama zarzuciła sieć na nowych porywaczy.

Wciąż płyną sygnały, że w celu porwania Olewnika zawiązano spisek, w cieniu wciąż kryją się tajemniczy zleceniodawcy, a mózg przedsięwzięcia wywodzi się z politycznego układu. Gdańscy prokuratorzy, kierowani przez Zbigniewa Niemczyka, chcą zdążyć, zanim ktoś (prokurator krajowy, minister sprawiedliwości, opinia publiczna, rodzina Olewników) straci cierpliwość. Zapowiedzi były przecież buńczuczne: śledztwo posuwa się szybko, mamy nowe dowody, będą aresztowania, będą nowe zarzuty.

Dla prokuratora Zbigniewa Niemczyka to gra o karierę. Poniósł już za dużo porażek (np. prestiżowa sprawa prezydenta Sopotu), przedsmak kolejnej poczuł niedawno, kiedy Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił areszt Jackowi Krupińskiemu, przyjacielowi i wspólnikowi Krzysztofa Olewnika. Sąd uznał, że prokuratura nie znalazła żadnych nowych dowodów uprawdopodobniających jego udział w porwaniu.

Co pewien czas do dziennikarzy wyciekają newsy. Fragmenty prokuratorskich analiz, szczątki materiałów dowodowych. I wywołują gorączkę. To jest potrzebne jak tlen zarówno prokuraturze, jak i komisji śledczej, ale też pełnomocnikom rodziny Olewników. Adwokaci muszą przecież przekonać klientów, że są wciąż potrzebni i skuteczni.

Polityka 41.2009 (2726) z dnia 10.10.2009; kraj; s. 34
Reklama