Edward Kennedy spoczął obok braci w Arlington, tymczasem w Waszyngtonie demokraci usiłują opanować polityczne następstwa jego śmierci. Oprócz wybitnego polityka stracili bowiem decydujący, 60 głos w Senacie, bez którego nie będą w stanie oddalić proceduralnego weta. A takie weto jest niemal pewne podczas jesiennej batalii o reformę ubezpieczeń zdrowotnych, z której republikanie chcą uczynić wielką porażkę Baracka Obamy.
Dlatego demokraci zabiegają o to, by gubernator Massachusetts mianował tymczasowego senatora – w ten sposób zapełnia się nagłe wakaty w większości stanów. Ale nie w Massachusetts, gdzie sami demokraci zlikwidowali taką możliwość w 2004 r., aby zablokować mianowanie republikanina na miejsce po Johnie Kerrym, który kandydował wówczas do Białego Domu. Teraz chcą znowu zmienić prawo, powołując się na ostatnią wolę Kennedy’ego. Cokolwiek postanowią władze Massachusetts, wybory uzupełniające odbędą się w połowie stycznia i najprawdopodobniej nie wystartuje w nich nikt z rodziny Kennedych, która od 60 lat obsadzała mandat. Mimo to demokraci zwycięstwo mają w kieszeni – Massachusetts jest najbardziej „demokratycznym” stanem USA.