Jako stały, zresztą już od wielu lat, czytelnik mojego ulubionego tygodnika, ponadto jako nauczyciel historii i były oficer zawodowy wojska, czuję się zmuszony do zabrania głosu w sprawie jednego z oficerów i obrońców Westerplatte, ówczesnego kpt. Mieczysława Słabego, lekarza placówki wojskowej [art. „Lekarz z reduty straceńców”, POLITYKA 36]. Autor krótko kwituje ostatni etap życia bohaterskiego oficera („W Stalagu Słaby przebywał i pracował do końca wojny. Powrócił do rodzinnego Przemyśla, gdzie zmarł 15 marca 1948 r.”). Otóż wspomniany fragment czyni wrażenie, że nic istotnego nie wydarzyło się w życiu kpt. Słabego pomiędzy końcem wojny a wzmiankowaną datą. O ile mi wiadomo z różnych materiałów źródłowych, kpt. Słaby po wojnie rzeczywiście powrócił do rodzinnego miasta, i to w roli lekarza wojskowego (przyjęty do nowego wojska, nawet awansował na stopień majora), lecz pod koniec 1947 r. aresztowano go pod różnymi wymyślonymi zarzutami (m.in. o złamanie tajemnicy wojskowej), następnie przewieziono do Krakowa (m.in. do aresztu śledczego przy ul. Montelupich), gdzie został poddany śledztwu, w tym katowaniu. 15 marca 1948 r. zmarł w Krakowie i tam został pochowany. Należy koniecznie dodać, że pochowany w tajemnicy..., a ta śmierć miała zapewne związek z ciężkimi przeżyciami, jakie go spotkały z rąk oprawców, w wyniku czego odnowiły mu się poważne dolegliwości wrzodowe, nabyte najprawdopodobniej podczas okresu jenieckiego.
Andrzej Koroński
, Toruń