Archiwum Polityki

Blues na gitarze

Kenny Burrell, Midnight Blue

To pierwsza w naszym cyklu płyta z gitarą w roli głównej. A gitarzysta to nie byle jaki: Kenny Burrell, dziś 78-letni szacowny profesor na wydziale etnomuzykologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, który ma za sobą ponad 60 lat kariery: pierwszy występ w 1947 r. z triem swojego kolegi szkolnego, pianisty Tommy’ego Flanagana. Jako dziewiętnastolatek grał już i nagrywał z Dizzym Gillespie i Coltra-ne’em. Po ukończeniu studiów grał w Triu Oscara Petersona, później w zespole Benny’ego Goodmana (na miejscu Charliego Christiana) i wielu, wielu innych; sam też bywał liderem. Był ulubionym gitarzystą Duke’a Ellingtona. Polskę (Jazz Jamboree) odwiedził tylko raz: w 1972 r., w zespole Jimmy Smith and His Friends.

Gry na gitarze zaczął się uczyć w wieku 12 lat, ale i on, jak bohater jednej z poprzednich płyt w naszym cyklu, trębacz Freddie Hubbard, był niespełnionym saksofonistą. Jego muzycznymi idolami byli Lester Young i Coleman Hawkins, choć miał też ulubionych gitarzystów: najpierw Charliego Christiana, potem Oscara Moora i Django Reinhardta. Ale wielki wpływ wywarł na niego blues. Słychać to na trzeciej jego płycie dla Blue Note „Midnight Blue” (1963), w której blues rozbrzmiewa od pierwszej do ostatniej nuty. Towarzyszą mu saksofonista tenorowy Stanley Turrentine, kontrabasista Major Holley, perkusista Bill English i Ray Barretto grający na kongach. I właśnie uderzeniami w kongi (bębny afrykańskie) rozpoczyna się pierwszy utwór, „Chitlins con Carne”, z solówkami lidera, a potem saksofonisty. Blues jest tu obecny raczej w schemacie harmonicznym niż w rytmie.

Polityka 37.2009 (2722) z dnia 12.09.2009; Kultura; s. 53
Reklama