Dwie dekady temu, kiedy jeszcze współczesny klient firm ubezpieczeniowych raczkował po peerelowskim dywanie, jego ojciec ubezpieczał tylko ściany domu z pustaka. Obejście ze stodołą, za którą magazynowano rupiecie, żeby było ładniej od drogi, miało wartość tylko dla dożywających dziadków.
O bogactwie
Teraz w pakietach Mała Architektura, obejmujących to, co Polak ma wokół domu, jesteśmy ubezpieczeni od utraty holenderskiej trawy, altanki, od kosztów nasadzeniowych, czyli odtworzenia drogich krzewów w ogrodzie, kradzieży domofonu, zdalnie sterowanej bramy z mosiądzu oraz punktów oświetleniowych. Dzisiejsze konstrukcje architektoniczne, dachowe pokrycia, materiały wykończeniowe to kosmos w porównaniu nawet z konsumpcyjnym wzlotem za Gierka.
O wyższym standardzie życia Polaka świadczy przesunięcie okresu pożarowego z lata na zimę. W biednych czasach przypadał na lato, bo paliło się śmieci za stodołą, dziś pożary częściej wybuchają zimą z powodu powszechności kominków w salonach.
Niedawno angielski loss adjuster (po polsku: likwidator) sporządził ranking aut, które umożliwiają komfortowy seks; pewnie niedługo u nas powstanie podobny, gdyż Polak zaczyna wprowadzać w swoje życie zachodnie elementy wyposażenia typu jacht plus siłownia w garażu, a ubezpieczyciel ledwo nadąża z postępem, modelując pod klienta jeszcze nowsze od nowych pakiety, bo one szybko się starzeją. Nowocześnieją nawet rodzaje ryzyka, na które się Polak naraża. Na przykład – sporty ekstremalne. Jedno z roszczeń w Hestii: spadochroniarz wylądował na samolocie w prywatnej posesji, uszkadzając go.
Ponieważ kapitalizm wyostrzył społeczne nierówności, ubezpieczeniowe pakiety Dom i Mieszkanie wzbogacono o ekskluzywne typu Rezydencja czy Dom Komfort, żeby uwypuklić elitarność ich posiadaczy.