Archiwum Polityki

Dyplomacja internetowa

Dmitrij Miedwiediew swoim listem otwartym do Wiktora Juszczenki dał sygnał, że Rosja weźmie udział w kampanii wyborczej na Ukrainie. Czas najwyższy: wybory prezydenckie już w styczniu 2010 r. A premier Putin właśnie wizytował Abchazję, więc Miedwiediew mógł się poczuć pełną gębą prezydentem Rosji. I upomniał się o jej interesy, zarzucając Juszczence antyrosyjskość. Czyli – można powiedzieć – w sumie wszystko to, co buduje autorytet Juszczenki na Ukrainie. Politykę niezależności, która wyraża się także w szacunku dla języka. Proeuropejskie i pronatowskie ambicje. Wreszcie podtrzymywanie mitu UPA i Stepana Bandery, jako antykomunistycznych bojowników, którzy długo po wojnie stawiali opór. I uświadomienie Ukraińcom, że Wielki Głód, którego ofiarami padło kilka milionów ich rodaków, to było radzieckie ludobójstwo.

Dla elektoratu Juszczenki zarzuty Miedwiediewa to miód na serce: brawo Wiktor, tak trzymaj. Toteż notowania prezydenta natychmiast skoczyły w górę. Elektorat rywala, Janukowycza, może się czuć zaskoczony: mówi wprawdzie po rosyjsku, jest przeciwny NATO, ale ma poczucie ukraińskości. Również ci na wschodzie kraju, jeśli nie czują się takimi Ukraińcami jak mieszkańcy Lwowa czy Kijowa, to czują się Doniecczanami. Ale na pewno nie Rosjanami. Nawet oligarchowie popierają Ukrainę i wcale nie chcą wpuszczania tu rosyjskiej konkurencji.

Juszczenko odpowiedział na prezydenckiej stronie internetowej, po ukraińsku, w formie orędzia do narodu. Jest rozczarowany i zdziwiony. Bo przyszłość stosunków ukraińsko-rosyjskich nie jest zagrożona, a i dziś relacje sąsiedzkie są dobre i przyjazne. Prezydent Ukrainy odpowiedział spokojnie i rozważnie, przecierając przy okazji internetowe szlaki dyplomacji. Którędy nadejdzie reakcja Kremla?

Polityka 34.2009 (2719) z dnia 22.08.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama