Budowa dróg idzie nam mozolnie. Przyczyn jest wiele – odwieczny brak pieniędzy, kłopoty z wykupem działek, protestami tych, którym nie uśmiecha się autostrada pod oknami, ekologią, no i w końcu... archeologią. Teraz, gdy budowa dróg przed Euro 2012 powinna wyraźnie przyspieszyć, mnożą się pytania, co archeolodzy tam właściwie robią? Czy wykopaliska nie zawalą bardzo napiętych harmonogramów?
Co kryje ziemia?
Na Zachodzie i w USA wykopaliska są częścią każdej inwestycji budowlanej. Nas zobowiązuje do tego ratyfikowana w 1996 r. europejska konwencja o ochronie dziedzictwa archeologicznego zwana maltańską. Zgodnie z nią, wykopaliska ratunkowe są konieczne, gdy budowa ma być prowadzona na stanowisku archeologicznym, przy czym koszty tych badań ponosi inwestor. – Badania na autostradach to obowiązek państwa – mówi Michał Bugaj z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków (KOBiDZ), naukowego konsultanta GDDKiA.
W krajach Europy Zachodniej prace archeologiczne trwają na długo, zanim rozpocznie się budowa. W Polsce również GDDKiA, ustalając przebieg nowej drogi, konsultuje się ze specjalistami od ochrony środowiska i archeologami, by inwestycja jak najmniej szkodziła przyrodzie i zabytkom (grodziskom, dworom, zamkom). Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co kryje ziemia. Istnieje, co prawda, mapa stanowisk archeologicznych (Archeologiczne Zdjęcie Polski), ale i tak nie obejmuje ona wszystkiego, co jest pod ziemią. – Może być tak, że na powierzchni leży mnóstwo skorup, a w trakcie wykopalisk okazuje się, że pod ziemią obiektów archeologicznych jest mało, ale zdarzają się też sytuacje odwrotne – mówi Jakub Wrzosek z KOBiDZ. To one są największym kłopotem dla inwestorów, gdy wychodzą na jaw już w trakcie budowy.