Archiwum Polityki

Kochani, dopuszczam się przestępstwa

W Polsce w ciągu roku ponad 800 osób w wieku powyżej 60 lat popełnia samobójstwo i ta liczba stale rośnie. W listach pożegnalnych zwykle przepraszają za kłopot.

Lekarz, który wbiegł do sali nr 2 warszawskiego szpitala na Mokotowie, najpierw zobaczył starego mężczyznę. Siedział na krześle, lekko odchylony do tyłu. Z rany na szyi płynęła krew. Dopiero po chwili spostrzegł, że na łóżku obok leży kobieta. Jeszcze bardziej zakrwawiona. 85-letniego mężczyznę przewieziono na oddział ratunkowy. Przeżył. Młodsza o dwa lata kobieta, mimo reanimacji, zmarła. W męskiej marynarce policjanci znaleźli trzy klucze na kółku, listek leków – 10 sztuk Sorbonitu, numerek 49 do szatni, jeden mały kluczyk i 10 zł. Na szpitalnej szafce leżał list:

„Kochane dzieci, nadszedł czas, aby pożegnać się z tym światem”.

Na sąsiedniej metalowej szafce przy łóżku „ujawniono brzytwę z rączką koloru kość słoniowa o długości ostrza 8 cm”. Marek Z. powie później prokuratorowi, że była to jego ulubiona brzytwa, angielskiej marki Bengall, którą golił się całe życie. Ostatnio jej nie używał. Trochę się stępiła. Decyzję o zabraniu brzytwy do szpitala podjął poprzedniej nocy. Chciał skrócić męki swojej chorej żony i zakończyć własne beznadziejne życie. „Rozebrałem się w szatni z płaszcza, brzytwę miałem w torbie z płótna, sam ją kiedyś uszyłem. Miałem tam także list do dzieci i do szpitala. Chciałem wyjaśnić ten obrzydliwy krok. Że nie jestem zwyczajnym bandytą, tylko mordercą z rozpaczy. Ja żonę bardzo kochałem i zamordowałem ją z miłości do niej. Żeby się nie męczyła. Żałuję, że nie udało mi się samemu zabić”.

W czasie późniejszej obserwacji psychiatrycznej Marek Z. usiłował przegryźć sobie żyły w lewej ręce.

Takie zachowanie jak Marka Z. zostało opisane przez suicydologów, czyli znawców problematyki samobójstw. Samobójstwo rozszerzone (najpierw zabójstwo, a później samobójstwo sprawcy) wiąże się z załamaniem psychicznym.

Polityka 29.2009 (2714) z dnia 18.07.2009; Kraj; s. 26
Reklama