Tomasz Zalewski: – Koshiosko, Kusciasco, Cusyesco... Tak Waszyngton nazywa w swoich listach polskiego bohatera wojny rewolucyjnej.
Alex Storożynski: – Waszyngton używał 11 sposobów pisowni jego nazwiska. Na początku uważano, że to Francuz. Kiedy Kościuszko przyjechał do Ameryki, mówił tylko po francusku. Waszyngton osobiście poznał go dopiero po kilku latach; najpierw z nim korespondował. Dopiero gdy zobaczył, co Polak zrobił w West Point, i poznał go, zaczął pisać jego nazwisko poprawnie.
Kazimierz Pułaski miał nazwisko łatwiejsze do wymówienia dla Amerykanów.
I dlatego jest w USA bardziej znany, chociaż niesłusznie. Pułaski bohatersko walczył, zginął, ale Kościuszko zrobił więcej. Pierwszą bitwą wygraną przez Amerykanów w wojnie rewolucyjnej była bitwa pod Saratogą, właściwie najważniejsza. Zwyciężyli w niej dzięki planowi opracowanemu przez Kościuszkę. Był on naczelnym inżynierem armii kontynentalnej i zaprojektował forty w West Point. Mimo to Kościuszko jest w USA mało znany i niedoceniany.
Wiele ulic i placów zostało jednak nazwanych jego imieniem. W Nowym Jorku jest Kosciusko Bridge, w Waszyngtonie stoi jego pomnik.
Prawie wszystkie pomniki zbudowała lub sfinansowała Polonia. Amerykanie nie mają o nim pojęcia. Dlatego właśnie napisałem tę książkę. Amerykanie w ogóle myślą, że wojnę rewolucyjną wygrano tylko dzięki WASP, czyli białym anglo-saskim protestantom. Tymczasem co piąty żołnierz był Murzynem. Walczyło też kilkuset Polaków, nie tylko Kościuszko i Pułaski.
Jeszcze więcej było Francuzów. Markiz LaFayette jest znany i ma pomnik na środku skweru swego imienia przed Białym Domem...
LaFayette jest znany, bo był cały czas przy Waszyngtonie.