Archiwum Polityki

Mafia jak malowana

Na ulicach Melbourne trwa krwawa wojna gangów. Teraz przybrała nieoczekiwany obrót: gdy zabrakło mężczyzn, morderstwa zaczęły zlecać kobiety.

Codziennie około południa Des Dwupensówka Moran przychodził do tej samej kawiarni w sennej dzielnicy Melbourne. Zamawiał kawę, siadał przy wystawionym na zewnątrz stoliku i całymi dniami obserwował życie handlowej Union Road. Regularne odwiedzanie tej samej kawiarni nie wyszło Desowi na dobre. 15 czerwca dwaj osobnicy w kominiarkach przecisnęli się przez tłum spieszący ulicą na lunch, podeszli do szpakowatego emeryta i wpakowali kilka kul. Przerażeni świadkowie nie zapamiętali nawet koloru samochodu, którym uciekli zamachowcy.

Okoliczni sklepikarze dobrze wiedzieli, czym zajmował się pan ze sporym brzuszkiem. Był bratem Lewisa Morana, którego gang opanował handel narkotykowy w mieście. Moranowie zasłynęli z brutalności i wybuchowych charakterów. Co innego sympatyczny Des. Opuścił branżę z wyboru i na tle nieokrzesanych krewniaków uchodził wręcz za gentlemana, był ulubieńcem Union Road. Niestety nie dane mu było długo cieszyć się gangsterską emeryturą.

Policja przypuszcza, że Des zginął na zlecenie swojej szwagierki Judy, wdowy po Lewisie. W jej domu, oprócz nielegalnego arsenału, policja odnalazła perukę pasującą do opisu przestępców, którzy usiłowali zgładzić Desa w kwietniu. Dzień po przeszukaniu dom pani Moran spłonął w niewyjaśnionych okolicznościach. Utrudni to zapewne wyjaśnienie motywów, którymi kierowała się domniemana zleceniodawczyni.

Des jest już 35 ofiarą miejskiej wojny gangów,

która wybuchła na dobre 13 października 1999 r., kiedy w małym parku na przedmieściu pojawił się niejaki Carl Williams. Znaczący producent amfetaminy w Melbourne karierę zaczynał od sklepu z ubrankami dziecięcymi, ale szybko zbankrutował i przerzucił się na narkotyki.

Polityka 28.2009 (2713) z dnia 11.07.2009; Świat; s. 86
Reklama