Tego stanowiska jeszcze nie ma (potrzebny wpierw traktat z Lizbony), ale na giełdzie pojawiło się nowe nazwisko murowanego kandydata na prezydenta Unii: Felipe Gonzalez. Ten dziarski 67-latek był przez 13 lat socjalistycznym premierem Hiszpanii, kojarzonym z niezwykle udanym projektem demokratyzacji i modernizacji po epoce Franco. Odszedł z rządu w 1996 r. w atmosferze skandalu (tajne bojówki mordujące baskijskich separatystów z ETA), ale to już dawno temu. Notowania (ostatnio bardzo aktywny w unijnej Grupie Refleksji) zachował bardzo obiecujące, zwłaszcza u prezydenta Sarkozy’ego, rozczarowanego postawą Tony’ego Blaira, innego murowanego kandydata do europrezydentury. Hiszpania ma też tę zaletę, że jest silnym, ale nie z grona najsilniejszych graczy Unii (a więc Gonzalez nadaje się jako rozwiązanie kompromisowe). Dożyjemy, zobaczymy.