Archiwum Polityki

Prezydent jaki jest, nikt nie widzi

Deszczowe lato przegania myśli nacechowane pogodą i nastrojem plażowym, prowokując do roztrząsania spraw trudnych, nie do końca wyjaśnionych. Jedną z takich spraw jest trwająca właśnie prezydentura Lecha Kaczyńskiego i perspektywy jej przedłużenia na następną kadencję.

Niedawno w wywiadzie dla „Dziennika” Adam Bielan przyznał, że największym wyzwaniem w walce Lecha Kaczyńskiego o reelekcję będzie zmiana jego nieprawdziwego wizerunku. Rzecz, jego zdaniem, miałaby się sprowadzać do zabiegu polegającego na tym, aby „pokazywać Lecha Kaczyńskiego takim, jaki jest, nie zaś takim, jakim widzą go piarowcy Tuska”. Zabieg prosty, ale tylko pozornie, gdyż powszechnie wiadomo, że materia, jaką stanowi osoba Lecha Kaczyńskiego, jest materią złożoną, niełatwą, stawiającą zdecydowany opór tym, którzy usiłują ją kształtować.

Nie ma wątpliwości, że Lech Kaczyński zasługuje na jakiś prawdziwy wizerunek. Próby zmiany wizerunku Lecha Kaczyńskiego z nieprawdziwego na prawdziwy trwają od dłuższego czasu, zajmują się tym prezydenccy urzędnicy Michał Kamiński i Piotr Kownacki, ale wyniki mają, trzeba przyznać, takie sobie. Skutek jest taki, że Lech Kaczyński nadal uparcie jawi się nam takim, jakim nie jest, można nawet powiedzieć, że jego wizerunek jest coraz bardziej nieprawdziwy.

Swoją drogą ciekawe, dlaczego Lech Kaczyński nieprawdziwy, widziany oczami piarowców Tuska, wydaje się bardziej rzeczywisty od prawdziwego Lecha Kaczyńskiego widzianego jego własnymi oczami, a także oczami Kamińskiego, Bielana i Kownackiego? Ciekawe również, kiedy i w jakich okolicznościach Lech Kaczyński bywa taki, jaki jest, a więc prawdziwy? Czy jest taki tylko wtedy, gdy – pełniąc swoje funkcje – nie jest widziany oczami piarowców Tuska? A może dopiero wtedy, kiedy w ogóle nie jest przez nikogo widziany i kiedy nie pełni żadnych funkcji?

Polityka 28.2009 (2713) z dnia 11.07.2009; s. 4
Reklama