Tę datę pamięta – 18 czerwca 2009 r. – to przecież okrągłe urodziny jego politycznego guru, człowieka, któremu zawdzięczał posadę prezesa Stoczni Gdańsk – Lecha Kaczyńskiego. To oczywiście także jubileusz prezesa jego partii Jarosława Kaczyńskiego. Schowane skrzętnie w portfelu z dokumentami zaświadczenie z Biura Obsługi Posłów Kancelarii Sejmu potwierdza: to właśnie tego dnia, w urodziny braci Kaczyńskich, on, Andrzej Jaworski, urodzony w 1970 r. we Włocławku, został posłem na Sejm VI kadencji.
Jako poseł chciałby spłacić dług wdzięczności wobec stoczniowców. Znaczna część z nich wolałaby jednak, żeby Jaworski, który ponad rok temu pożegnał się z funkcją prezesa ich zakładu, więcej się już nimi nie zajmował. Ale on nie po to, na krótko przed utratą fotela w stoczni, powołał Fundację Stoczni Gdańskiej i objął w niej funkcję prezesa, żeby tak łatwo dać się odciąć od kolebki Solidarności. Że stocznia może się przydać, przekonał się już nie raz.
Polityczna szkoła
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego media podały, że Jaworski zajmie w Sejmie miejsce nowego eurodeputowanego Jacka Kurskiego. Sam Jaworski upiera się jednak, że przypadnie mu mandat po Tadeuszu Cymańskim. Gdański radny PiS tłumaczy: – Od lat się mówi, że Andrzej wszystko, co osiągnął, zawdzięcza Jackowi. Pewnie nie chce, żeby i tym razem na to wyszło.
Jaworski ukończył etnologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W 1997 r. jego żona dostała atrakcyjną pracę w Gdańsku. Podjęli decyzję o przeprowadzce. On zaangażował się w organizację parafialnego radia osiedlowego Piast, został wicenaczelnym parafialnego miesięcznika „Nasza Wspólnota”. W uznaniu dla tych zasług w 1998 r. dostał miejsce na liście wyborczej AWS do rady miejskiej Gdańska.