Wiadomo, że oglądanie telewizji jest niezdrowe i sprzyja otyłości, z tym że, jak niedawno ustaliła sejmowa komisja zdrowia, szczególnie niezdrowe i sprzyjające otyłości jest oglądanie programów kulinarnych, które promują kuchnię tłustą i wysokokaloryczną. W związku z tym komisja zamierza poprosić prowadzących te programy, aby zaczęli w nich wreszcie promować kuchnię zdrową i niskokaloryczną, opartą na owocach i jarzynach.
Trudno powiedzieć, co autorów programów kulinarnych nieodparcie pcha w stronę prezentacji niezdrowej i zamulającej umysł kuchni kosztem kuchni lekkiej, przyjaznej procesom trawiennym. Dlaczego ludzie pokroju Makłowicza, Brodnickiego czy Okrasy z uporem maniaka przytruwają ze szklanego ekranu tłustymi kawałkami słoniny i schabowego z kością? W czyim interesie pichcą swoje ciężkostrawne dania i komu mają one służyć? Rozbudzić społeczne apetyty jest łatwo, o wiele trudniej je potem zaspokoić. A sugerowanie, że należy jeść smacznie, bo wtedy da się zjeść więcej, to w dobie kryzysu działania ocierające się o cynizm.
Panuje zgoda, że w obecnej sytuacji sejmowa komisja zdrowia powinna jak najszybciej przygotować antykryzysowy pakiet zdrowych potraw, opartych na ziemniaku, marchewce, chudym serze i bułce tartej, lansujących zdrowy, niekonsumpcyjny styl życia. Zadaniem ludzi takich jak Makłowicz, Brodnicki i Okrasa byłoby pokazywanie w swoich programach, że dania te nie tylko da się łatwo przyrządzić, ale przy odrobinie dobrej woli także zjeść. Ponieważ niskiej wartości kalorycznej tych potraw przypuszczalnie będzie towarzyszyła niska wartość smakowa, uchroni to telewidzów od konsumowania zbyt dużych porcji oraz dokładek, a z czasem być może pomoże w podjęciu decyzji o jedzeniu raz dziennie lub nawet co drugi dzień, co pozwoli skutecznie uporać się z problemem otyłości.