Aneta Kyzioł: – Trwa Rok Grotowskiego. Odbyły się już konferencje naukowe w Polsce, we Włoszech, Francji i Stanach Zjednoczonych oraz zjazd reżyserskich gwiazd we Wrocławiu na festiwalu Świat Miejscem Prawdy. Jednocześnie, dziesięć lat po śmierci twórcy, pojawiają się pytania o stan badań nad dziełem Grotowskiego.
Leszek Kolankiewicz: – Rocznice zmuszają raczej do celebry niż do analizy krytycznej, a tymczasem spuścizna po Grotowskim dojrzała do nowej dyskusji. Z różnych stron płyną sygnały, że zmienia się stosunek do dzieła i do postaci Grotowskiego. Jak wiadomo, dziesięć lat po śmierci twórcy mamy kilka ośrodków, które sprawują pieczę nad jego dziedzictwem. W Polsce jest to Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, w dawnej siedzibie Teatru Laboratorium (notabene rozwiązanego ćwierć wieku temu); we Włoszech, gdzie Grotowski spędził dwanaście ostatnich lat życia, Centro di Lavoro di Jerzy Grotowski e Thomas Richards w Pontederze. Pierwsze pytanie jest o źródła i dostęp do nich. I tu od razu wątpliwość: dlaczego archiwalny spadek po Grotowskim wywieziono – zamiast do Wrocławia – do francuskiego Caen, gdzie w dodatku dostęp do niego został decyzją spadkobierców zastrzeżony? Przecież kto będzie jeździł do Caen – z Polski i nawet z Włoch? Czy chodziło o dalsze reglamentowanie materiałów i kontrolowanie w ten sposób recepcji?
Przykład dał sam Grotowski, który za życia restrykcyjnie kontrolował dostęp do swojego dzieła.
Ta kontrola wynikała chyba z jego charakteru, potrzeby dominacji i panowania nad sprawami. Było to też związane ze skłonnościami gnostyckimi. Grotowski w głębi ducha uważał, że historia to dzieje wcielania się zła i że jakiś obszar wolności zdobywamy tylko wtedy, gdy potrafimy zapanować nad historią, a przynajmniej nad dziejami osobistymi.