Światem show-biznesu wstrząsnęła informacja o planach prezydenta Łukaszenki, który – jak donosi gazeta „Sowietskaja Biełorussia” – zamierza radykalnie podnieść poziom białoruskiej muzyki pop. Na specjalnym spotkaniu z młodymi białoruskimi wykonawcami Łukaszenka przyznał, że obecny poziom rodzimego popu nie zadowala go. I przypomniał, że już dwa lata temu zażądał od prezesa państwowej telewizji napisania dziesięciu hitów na światowym poziomie, ale do tej pory ich nie otrzymał. Dalsze losy prezesa wydają się w tej sytuacji przesądzone.
Sytuacja na pozbawionej wartościowych przebojów Białorusi wygląda na poważną, a tamtejsze środowisko muzyczne z niepokojem czeka na dalszy rozwój wypadków. Pojawia się pytanie, kto zostanie wyznaczony do napisania zamówionych hitów i czy przypadkiem obdarzony naturalnym talentem prezydent Łukaszenka sam nie zabierze się w końcu do napisania kilku utworów na światowym poziomie, które wyznaczą kierunek rozwoju białoruskiej muzyki pop na długie lata.
Po ostatnim festiwalu opolskim widać, że nasza muzyka pop jest już na poziomie podobnym do białoruskiego i że prezes Jarosław Kaczyński twierdzący, że Polska zmierza w stronę Białorusi, niestety się nie myli. Martwi to, że rząd premiera Tuska na jakość granej muzyki pozostaje obojętny i dotąd nie przygotował w tej sprawie żadnego pakietu antykryzysowego, udowadniając w ten sposób, że jeśli chodzi o atrakcyjne przeboje, jego ekipa nie sprawdza się. Na razie jedynie prezesa Kaczyńskiego stać było na ostrą krytykę kilku stacji radiowych, powtarzających do znudzenia wciąż jedną i tę samą melodię, której poziom jest absolutnie nie do przyjęcia.