Archiwum Polityki

Naturalne święto

Wniosek z obchodów 4 czerwca jest oczywisty: jeśli to ma być święto, trzeba je zabrać politykom.

Scenariusz tego święta pisał się w dużej mierze sam i wiele w tym było przypadku. Gdańskie centralne obchody z udziałem szefów wielu państw, z konferencjami i wielkim koncertem, które zaplanowano jako przesłanie dla świata, że upadek komunizmu zaczął się w Polsce, storpedowała niezawodna Solidarność Stoczni Gdańskiej. Cóż, Solidarność stała się przybudówką Prawa i Sprawiedliwości i z tej roli wywiązuje się bardzo dobrze, można nawet powiedzieć, że w lot odczytuje polityczne intencje swoich patronów. Prezydent i prezes PiS mają pełne powody do zadowolenia. Buczenie i gwizdy na każdego, kto nie z PiS, ordynarne transparenty, nawet prezydenta Gdańska Pawła Abramowicza potraktowano jako sługusa Niemiec („Herr Adam Owitz z Gdańska raus” – wypisano na transparencie). Ciekawe, jak po pisowskiej kampanii antyniemieckiej powitano by tu panią kanclerz Angelę Merkel?

Ten scenariusz konfrontacji mógł oczywiście bardzo łatwo zmienić prezydent Lech Kaczyński, ale najwyraźniej nie chciał, bo prezydent już prowadzi własną kampanię wyborczą i Solidarność jest mu wyjątkowo potrzebna. Pan prezydent właśnie 4 czerwca swój stosunek do rządu i premiera wyraził jednoznacznie: „cudów nie ma, wszystko ściema”. Jeżeli nawet był to żart, to prezydent tak właśnie myśli i zachował się po prostu naturalnie. Tak jak naturalny był podczas konferencji zorganizowanej przez NBP, gdzie ku zdumieniu zaproszonych gości, chwalących dorobek dwudziestolecia Polski, wyraził swoje niezadowolenie, że gdyby nie błędna polityka gospodarcza i niezawodny „układ”, który oplótł gospodarkę, wzrost gospodarczy mógł być większy o 15 proc.

Podzielenie obchodów na dwie części, tę wawelską i tę gdańską,

sprawiło, że nikt niczego nie musiał udawać, nie musiał nikomu słać sztucznych uśmiechów i każdy był na swoich miejscu.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Kraj; s. 16
Reklama