Państwo M. za użytkowanie ułamka działki przypisanego do ich mieszkania – przy ul. Elektoralnej w Warszawie – zapłacili w tym roku 1270 zł. To dziesięć razy więcej niż w minionym. Jeszcze większe podwyżki (np. z 31 na 800 zł) zdarzały się w Poznaniu. Miasta sięgnęły w tym roku wyjątkowo głęboko do kieszeni wieczystych użytkowników gruntów. Nazywa się to – jak zwykle – aktualizacją opłat.
Właściciele domów i mieszkań płacą rocznie 1 proc. od wartości użytkowanej działki albo jej ułamka. Wartość ta może być aktualizowana co roku, w miarę, jak zmieniają się ceny ziemi. W praktyce wyceny robiono jednak rzadko. Dlaczego? Bo sporo kosztują. Rzeczoznawcy wyceniają każdą działkę indywidualnie. Dlatego w niektórych rejonach miast opłat nie zmieniano ponad 10 lat.
W ubiegłym roku gminy zaczęły odrabiać zaległości. Rzeczoznawcy opierają wyceny działek na transakcjach z ostatnich dwóch lat, a w 2007 r. ceny gruntów budowlanych sięgnęły sufitu. Aktualizacja stała się wyjątkowo opłacalna. W ubiegłym roku działki budowlane staniały w największych miastach o 10–20 proc. (według szacunków serwisu Szybko.pl i Expandera), ale na kolejne spadki cen nie należy raczej liczyć. – Oferta działek jest niewielka, zainteresowanych kupnem coraz więcej, dlatego w tym roku ceny trzymają się mocno. Ziemia jest jak lokata w dobrym banku. Tanieją tylko grunty kupione na zapas przez deweloperów – twierdzi Adam Bronisz z warszawskiej agencji BB Nieruchomości, specjalizującej się w tym handlu. Wieczyści użytkownicy, których opłaty zostaną zaktualizowane w 2010 r., muszą się więc liczyć z równie drakońskimi podwyżkami jak tegoroczne.
Jak przed nimi uciec? Najłatwiej jest właścicielom domów jednorodzinnych, którzy na ogół bez problemu mogą przekształcić wieczyste użytkowanie działki w prawo własności.