Archiwum Polityki

Dialog polsko-muzułmański

Niedawno społeczność podłódzkiego Tuszyna zbulwersowała przytoczona przez „Gazetę Wyborczą” słowna reakcja miejscowego burmistrza Walasa na widok odwiedzającej go w służbowym gabinecie grupy osób, które chciały uzyskać zgodę na zorganizowanie w domu kultury spotkania z przedstawicielami lokalnej społeczności muzułmańskiej. W gminie trwa dyskusja, czy rzucone przez burmistrza pod adresem tych osób hasło: „wypierdalać”, było reakcją właściwą (ludzie ci na spotkanie przyszli nieumówieni), czy też może było reakcją przesadną, ocierającą się o tak krytykowane przez media zjawisko arogancji władzy.

Na obronę burmistrza trzeba powiedzieć, że użyte przez niego słowo jest słowem mocnym, ale z pewnością szczerym i pochodzącym z głębi serca. To tradycyjne polskie słowo ukazuje burmistrza Walasa jako prawdziwego gospodarza na swoim terenie. Co ważne, jest to słowo, o którym nawet muzułmanin nie może powiedzieć, że go nie rozumie.

Nie ma wątpliwości, że użycie tego słowa wynikło z troski burmistrza o sytuację na podległym mu terenie. A jest to teren, na którym muzułmanie są obecni od lat, chociaż nikt ich tam nie zapraszał. Zakładają tu swoje restauracje, prowadzą interesy na tutejszym bazarze, dają pracę miejscowym Polakom, rozmnażają się, a potem posyłają swoje dzieci do miejscowych szkół.

Ludzie ci, wspierani przez szefową lokalnego stowarzyszenia Tuszyn Naszych Marzeń, twierdzą, że chcieliby, aby społeczność Tuszyna lepiej ich poznała. A przecież społeczność ta zna ich dobrze – o tym, że wszyscy Arabowie to terroryści, pod miejscowym sklepem spożywczym mówi się od dawna.

Burmistrz Walas wysłał miejscowym muzułmanom oraz ich poplecznikom komunikat krótki, jasny i klarowny.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Fusy plusy i minusy; s. 118
Reklama