Zdaniem brytyjskich mediów największym niebezpieczeństwem czyhającym na brytyjskich obywateli w Polsce są izby wytrzeźwień. Przed kontaktem z tymi izbami przestrzegają tamtejsze przewodniki turystyczne, a nawet brytyjskie Foreign Office. Aby do niebezpiecznego dla zdrowia kontaktu nie doszło, rodakom, którzy znaleźli się w naszym kraju, instytucja ta radzi spożywać alkohol w pomieszczeniach zamkniętych, zaś po spożyciu pod żadnym pozorem nie wychodzić z domu.
Obywatele brytyjscy, którzy mieli okazję zetknąć się w Polsce z izbą wytrzeźwień, opisują tę przygodę jako coś podobnego do spotkania z UFO: człowiek spokojnie idzie ulicą, radośnie oddając mocz tu i tam, nagle tuż obok z dziwnego, błyskającego światełkiem pojazdu wyskakuje kilka na niebiesko ubranych istot, porozumiewających się w obcym, świszczącym języku.
– Zwabiają cię do środka, a następnie przewożą do czegoś, co do złudzenia przypomina pomieszczenie na jakiejś innej planecie – opowiada 28-letni Andy z Sheffield, który na samo wspomnienie tego miejsca zaczyna się jąkać.
– To prawdziwy koszmar. Fundują ci prysznic, ale woda lecąca z węża jest zupełnie zimna. Potem przywiązują ci ręce do łóżka skórzanymi pasami. Przez chwilę z przerażeniem myślisz, że to jakiś eksperyment biologiczny albo wstęp do sadomasochistycznej orgii. Dalej jest jeszcze gorzej, po prostu całymi godzinami leżysz, towarzystwo nieciekawe, nie ma piwa ani telewizora. Na dodatek rano wystawiają ci za wszystko słony rachunek.
– Próbował pan ustalić, gdzie pan jest?
– Kolska. Wszyscy powtarzali: Kolska – na dźwięk tego słowa Andy kurczy się na fotelu. – Na wszelki wypadek próbowałem się do wszystkiego przyznać, ale nikt nie rozumiał po angielsku.