W perfekcyjnie zrealizowanym moralitecie „Milczenie Lorny” bracia Dardenne („Dziecko”, „Rosetta”) powracają do problemu kary i winy. Tym razem rzecz dotyczy sumienia albańskiej emigrantki, która staje się narzędziem w rękach mafii. Grana koncertowo przez Artę Dobroshi młoda dziewczyna chce tylko uzyskać belgijskie obywatelstwo i uzbierać pieniądze na prowadzenie baru w Liège. Cena, jaką musi zapłacić za spełnienie swoich marzeń, jest jednak wysoka. Twórcy filmu, choć ułożyli zgoła kryminalną fabułę, koncentrują uwagę prawie wyłącznie na zachowaniach i psychologii bohaterki. Albanka zgodziła się wyjść fikcyjnie za mąż za ciężko uzależnionego narkomana. Małżeństwo, potraktowane jako transakcja handlowa, dało jej paszport i prawo do pracy. Sądziła, że dla jej uczuć będzie to decyzja bez znaczenia. Że tak nie jest, przekonuje się, gdy mafia zmusza ją do współudziału w morderstwie tego człowieka. Dla nich – zwykłego śmiecia. Dla niej – godnego litości, bezbronnego mężczyzny, błagającego ją o pomoc. Dylemat: ile jest warte ludzkie życie, jak daleko można się posunąć, zagłuszając w sobie emocje, wyznacza moralną oś i sens filmu. Wrażliwe, poruszające, głęboko sięgające kino, z jakim ostatnio niezbyt często mamy do czynienia.