Archiwum Polityki

Słaba płeć

Kobiety coraz częściej rzucają mężczyzn. Ba, dzisiaj to one głównie rzucają. A mężczyźni są w takich sytuacjach coraz bardziej bezradni.

Przed samymi świętami 38-letni Grzegorz K. oblał żrącym kwasem kobietę, która go porzuciła. Byli razem kilkanaście lat. Mają syna. Gdyby nie pomoc lekarzy, straciłaby wzrok. Smutne to zdarzenie, jednak archaiczne. W czasach nieodległych strzelano do siebie, gdy wybranka serca lub rodzice nie chcieli pretendenta za męża. Po ślubie strzelać nie było sensu. Żona nie mogła męża porzucić, bo czekała ją za to bieda i infamia.

Teraz się rzuca. Najpierw nauczyli się tego mężczyźni. Od jakiegoś czasu familiolodzy i zawodowi obserwatorzy życia rodzinnego zauważają, że bardzo ruszyło się w drugą stronę – kobiety też masowo zaczęły rzucać. W 2000 r. pozwów o rozwód wniesionych przez żony było prawie 29 tys., a przez mężów nieco ponad 13 tys., w 2002 r. żony wystąpiły o rozwód w 31 tys. przypadków, a mężowie w 14 tys. A co mamy w 2006 r.? Żony – 50 562 na 67 578 rozwodów ogółem.

– O rozwód – twierdzi prof. Maria Beisert z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu – wnosi osoba bardziej zdeterminowana, która chce związek przeciąć raz na zawsze i nie robi sobie złudzeń, że może jakoś się ułoży, może terapia, może tamto, owamto. Ciach i koniec.

– Kiedy się pyta alpinistów, dlaczego chodzą po górach – mówi Zofia Milska-Wrzosińska, terapeutka – oni odpowiadają: bo te góry są. Jeśli pyta mnie pani, dlaczego one rzucają, odpowiem: bo już mogą.

Mecenas Karolina Kultys związana ze Stowarzyszeniem Damy Radę, które pomaga kobietom rozwiedzionym i porzuconym, jest zdania, że w środowiskach gorzej wykształconych i sytuowanych rzuca się męża z powodów dramatycznych – bo pije, bije, zagraża jej dzieciom.

Polityka 5.2009 (2690) z dnia 31.01.2009; Kraj; s. 30
Reklama