Pani H., sąsiadka z ul. Władysława IV, relacjonuje: – Ja go chyba teraz widuję nawet częściej niż kiedyś. Obserwuję cały dom od góry do dołu. Zanim stał się tym, kim się stał, lubił biegać. I teraz też lubi. W krótkich spodenkach albo w dresie. Jak był pies, to z psem. Czasem wychodził na spacery z córką. Córka też lubi biegać. Zakłada dres i biega wokół bloków. Ma swoje stałe trasy. Raz widziałam, jak biega w towarzystwie. Bardzo śmiesznie. Najpierw on, a 5 kroków za nim taki jeden ubrany na czarno.
– Pan Donald biegnie w dresie, a borowiec truchta w kurtce czy długim płaszczu – opisuje Janusz Zasławski, który spogląda na premiera z góry, mieszka bowiem nad nim. Przypuszcza, że w biegach premier jest lepszy niż jego ochrona.
Iwona i Jaśko Pawłowscy, przyjaciele Tusków, słyszeli od żony premiera historyjkę o tym, jak Donald wymknął się BOR metodą na menela: okutany, przygarbiony, nie do poznania.
Opowieści sopockich uliczek
Sopocki azyl Małgorzaty i Donalda Tusków: to dość dobrze utrzymany dom przy ul. Syrokomli, zbudowany w 1936 r. Osiem mieszkań. Należące do Tusków 66 m kw. mieści się na parterze. W 1992 r., gdy je kupowali, było tanie, zaniedbane.
Część okien wychodzi na nieduży skwer, pośrodku którego urządzono plac zabaw dla dzieci, ustawiono też parę ławek, kosz do gry w piłkę oraz trzy betonowe stoły do tenisa. Skwer nosi imię zmarłego kilka lat temu mistrza tenisa Andrzeja Grubby. Teraz przy placu dyżuruje stale radiowóz.
Pani H. w ciepłe dni lubi tu posiedzieć na ławce. Latem, kiedy żenił się Michał Tusk, syn premiera, też siedziała. Przyjechała ekipa TVN i ustawiła kamerę naprzeciwko wejścia do domu.