Dwa żywioły przeszły nad Polską – trąba powietrzna i trąba polityczna. Obie zbliżyły nas do Stanów Zjednoczonych. W Stanach dzielny prezydent Bush z wysokości swojego helikoptera solidaryzował się z poszkodowaną ludnością. W Polsce premier i prezydent przybyli drogą lądową, gdyż od czasu fatalnego lotu premiera Millera żaden szanujący się polityk nie chce lecieć helikopterem, a nieliczne samoloty wyrywają sobie z rąk jak dzieci. Inna sprawa, że od kiedy prezydent Kaczyński kazał posadzić samolot pełen prezydentów w stolicy okupowanej Gruzji, lotnicy nie garną się do zabierania polityków.
Premier tak się wzruszył losem ofiar, że postanowił zrekompensować poszkodowanym straty w wysokości stu procent!! („Sto procent sukcesu” ogłosił również prezydent w sprawie tarczy). Okazuje się, że zwolennik taniego państwa, liberalny podobno Donald Tusk, który powinien wierzyć w działanie praw rynku (w tym także rynku ubezpieczeń), jest bardziej socjalistyczny, niż był lewicowy premier Cimoszewicz, który powiedział poszkodowanym, że „trzeba się było ubezpieczyć”. Od święta liberałowie mówią, że trzeba dawać ludziom wędkę (ubezpieczenia), żeby pomogli sobie sami (odszkodowania). A tu zwolennicy wolnego rynku, potomkowie Adama Smitha i KLD, rozdają nasze miliony, jak im pasuje. Zgadzam się z Łukaszem Warzechą, który napisał o tym w „Rzeczpospolitej”, przyznając poniewczasie rację Cimoszewiczowi. Szkoda, że tak późno. Jeszcze trochę i ktoś przyzna, że „rząd wyżywi się sam”.
Ledwie ucichła trąba, a już wybuchła bomba: zaślubiny z tarczą. W roli panny młodej wystąpiła posażna Condoleezza Rice, prawa ręka prezydenta Busha, jedna z głównych autorek wojny w Iraku, w Afganistanie oraz innych sukcesów dyplomacji amerykańskiej.