Już niedługo klienci wszystkich sklepów, pakujący zakupy do jednorazowych foliówek, będą musieli za każdą z nich zapłacić 20 gr opłaty recyklingowej. Z opłat mają być zwolnione torebki, w które pakuje się takie towary jak kiszone ogórki czy ryby (dokładnej listy jeszcze nie ustalono). Pieniądze z opłat, według Ministerstwa Środowiska, które pracuje nad nowymi przepisami, mają trafiać do urzędów marszałkowskich, z przeznaczeniem na zagospodarowywanie odpadów i edukację ekologiczną.
Nie czekając na przepisy, największe sieci hipermarketów już teraz prześcigają się w pomysłach na ekologiczne opakowania. Ale ministerstwo nie chce sprawdzać, które z nich mogą naprawdę ulegać biodegradacji, więc opłata będzie pobierana od wszystkich. – Chodzi nam przede wszystkim o zmniejszenie liczby opakowań jednorazowych i o zachęcenie ludzi do korzystania z toreb wielokrotnego użytku – mówi Elżbieta Strucka, rzecznik prasowy resortu.
Do tego zachęcają już same sklepy. W Tesco zwykłe foliówki zastąpiły bezpłatne torby biodegradowalne, które według zapewnień sieci rozkładają się na wysypisku śmieci w ciągu dwóch lat, w ofercie jest też kilka płatnych toreb, w tym najnowszy hit: duża z juty o pojemności 15 kg, którą na podstawie paragonu można później wymienić na nową. – Od listopada zeszłego roku nasi klienci kupili 2,5 mln toreb wielokrotnego użytku, a każdego tygodnia zakupy robi u nas 10 mln osób – mówi Przemysław Skory, rzecznik sieci. Carrefour, który także stosuje opakowania biodegradowalne, do używania wielorazówek próbuje zachęcić torbami bawełnianymi zaprojektowanymi przez znanych artystów: Andrzeja Pągowskiego, Waldemara Świerzego i Edwarda Lutczyna.