Archiwum Polityki

Pora na konferansjera

Tyle się dzieje w dniach przedświątecznej gorączki, że nie sztuka prorokować przyszłość, sztuka przewidzieć teraźniejszość. Ta bowiem dopiero potrafi nas zaskoczyć. Podobno (tak słyszałem) Wieszcz zeskoczył z cokołu i wybrał się na spacer ulicami Warszawy, zawadzając o centra handlowe. Chciał nawet zobaczyć dyskotekę, ale nie wpuścili go bramkarze. Wieszcz wrócił na cokół i tylko westchnął:

– Nie, to nie jest kraj dla starych ludzi.

– Było nie pisać „Ody do młodości”, dziadu! – obciął pomnikową postać przechodzący małolat.

I tak zresztą potraktował Adama M. ulgowo. Mógł mu przecież zarzucić, że należał do prorosyjskiego lobby – zwracał się, w dodatku do rymu, do „przyjaciół Moskali”, a wiadomo, jacy z nich przyjaciele. No, i kolegował się z niejakim Puszkinem, dzieląc się z nim płaszczem. Niepomny, że u Ruskich coś zawsze kryje się pod płaszczykiem.

Pewnie błądzę, lecz wydaje mi się, że sytuacja dojrzała do tego, by powołać do życia urząd Naczelnego Konferansjera. Taki konferansjer zapowiadałby występy polityków z rządu i opozycji. Uprzedzając humanitarnie, że już za chwilę zobaczymy (tu nazwisko) w swoim repertuarze. System wczesnego ostrzegania koiłby skołatane nerwy, zero niespodzianek, brawko na wejście. Jak to sobie wyobrażam? Powiedzmy, że Naczelny Konferansjer ma zapowiedzieć ekscentrycznego posła Platformy. Kłania się grzecznie i po kilkusekundowej pauzie zaczyna: – Proszę Państwa! Mój sławny poprzednik Fryderyk Jarosy mówił, że człowiek jest wynalazkiem Boga. Niestety, Bóg nie opatentował tego wynalazku. Dlatego zobaczą teraz państwo posła Palikota. Jego specjalność: humor z przyrządami, ale nie przesadzajmy.

Polityka 51.2008 (2685) z dnia 20.12.2008; Groński; s. 169
Reklama