Pytania, które pojawiły się po pierwszym zapłodnieniu in vitro, dotyczyły spraw zasadniczych związanych z sytuacją prawną dziecka i jego rodziców, ale też granicy dopuszczalnych badań eksperymentalnych, autonomii każdej osoby w dysponowaniu swym ciałem, odpowiedzialności lekarzy za jakość „produktu genetycznego” etc. Nie było wiadomo, kto jest matką dziecka urodzonego w wypadku tzw. transferu embrionalnego (przekazania zapłodnionej komórki jajowej innej parze), pytano, do kogo należeć ma decyzja o tym, czy unicestwić wykreowany embrion albo go zamrozić (na jak długo? z jakim ryzykiem? a co potem – tj. po upływie okresu zamrożenia?). Spierano się o to, komu może przysługiwać prawo do zapłodnienia in vitro: tylko małżonkom czy również osobom samotnym, jaka jest w tym wypadku analogia do adopcji? Spierano się nawet o to, czy dopuszczalna jest inseminacja lub zapłodnienie in vitro post mortem, a więc po śmierci jednego lub obojga rodziców genetycznych, a sądy rozstrzygały te sprawy bynajmniej niejednolicie.
Wiele dyskusji w brytyjskich mediach wywołał w swoim czasie przypadek pary białych Brytyjczyków, którym urodziło się w wyniku zapłodnienia in vitro dziecko o czarnym kolorze skóry. Czy możliwe jest w takim wypadku wysuwanie jakichkolwiek zarzutów wobec personelu medycznego? Na jakiej podstawie? Czy czarny kolor skóry może być traktowany jako uszczerbek czy naruszenie dóbr osobistych białych rodziców? W samym pytaniu zawiera się przecież podejrzane założenie o rasistowskich korzeniach. Ale już znacznie trudniejsze tyleż z prawnego, co z etycznego punktu widzenia wydawało się pytanie o to, czy i kogo obciąża odpowiedzialność, jeśli w wyniku zapłodnienia in vitro rodzi się dziecko z nieusuwalnymi wadami genetycznymi?