Włosi są zgodni: jeszcze parę lat temu to byłoby niemożliwe. W Latinie kilkunastu burmistrzów uroczyście zawiązało porozumienie na rzecz wspierania i ochrony miasteczek, które reprezentują. Co je – i ponad setkę podobnych w całych Włoszech – łączy? Powstały w epoce Duce, w ramach narodowego programu „miasta od podstaw”. Budowane na obszarach dziewiczych, wiele na osuszanych bagnach, terenach malarycznych – tworzone były od zera, z wizją i rozmachem, wedle reguł urbanizmu i architektury nawiązujących do rzymskiego antyku oraz czerpiących wzory z modnego Bauhausu. Miały przejrzysty układ ulic, kościół, okazały budynek merostwa, koszary i obowiązkowy budynek casa del fascio, dom faszyzmu, lokalne połączenie domu kultu i kultury. Przez lata była to spuścizna wstydliwa, a to przecież niezły kawałek nowoczesnej architektury, który świetnie sprostał próbie czasu. I dziś tymi miastami rządzą ludzie o wszystkich odcieniach politycznych. Ale nawet teraz w Karcie z Latiny Mussoliniego profilaktycznie wspomina się tylko raz.