Po zakończeniu akcji oczyszczania PiS z elementów niepewnych politycznie (Ujazdowski, Zalewski, Sellin) prezes Jarosław Kaczyński podjął akcję oczyszczania partii z elementów podejrzanych moralnie, dając sygnał, że jedność moralno-polityczna ugrupowania to dla niego absolutny priorytet. Głównym podejrzanym przez prezesa jest poseł Dorn, z którym – żal powiedzieć – prezes od lat się przyjaźnił i któremu ufał. Jakiś czas temu prezes Kaczyński przestał się z Dornem przyjaźnić oraz ufać mu. Utrata zaufania prezesa była pierwszym wyraźnym sygnałem moralnego staczania się Dorna. Niestety Dorn sygnału tego nie potrafił odczytać właściwie i staczał się dalej – zaniedbał się w pracy partyjnej, zaczął pogardzać kolektywem, stał się kłótliwy, a nawet przyznał się do spożywania piwa i korzystania z Internetu.
Ogłoszenie przez prezesa Kaczyńskiego w pierwszym programie Polskiego Radia, że Dorn to człowiek o podwójnej moralności, nie może w tej sytuacji nikogo dziwić. „Mamy do czynienia z kryzysem osoby, i to wielostronnym” – ujawnił w radiu Kaczyński, opierając się na materiale reporterów „Super Expressu”, zdaniem których Dorn najpierw żył w jednym związku, w którym miał dziecko, a następnie założył nowy związek, w którym także ma dziecko. W wyniku dziennikarskiego śledztwa reporterzy ustalili, że Dorn dąży teraz do obniżenia alimentów płaconych na dziecko ze starego związku, aby sumę tę przeznaczyć na wygodne życie w nowym związku.
Rzecz jasna komitet polityczny PiS i sam prezes Kaczyński z góry zapowiedzieli Dornowi, że zgody na to ze strony partii nie ma i nie będzie. Partia słusznie uznała, że zabieranie pieniędzy własnym dzieciom z wcześniejszych związków nie mieści się w jej standardach działania i że trzeba o takich patologiach głośno mówić, zanim znany ze swojej niezdolności do bycia w długotrwałych związkach Dorn nie założy jakiegoś kolejnego związku, ze szkodą dla poprzednich związków oraz urodzonych w nich dzieci.