Archiwum Polityki

Polska w kostkę

Kostka Bauma pojawiła się nad Wisłą wraz z kapitalizmem. Wylała się na parkingi, chodniki, ścieżki rowerowe. Teraz betonowa galanteria rozlewa się na senne rynki polskich miasteczek. Bo najłatwiej od Unii zdobyć dotację na bruk.

To się w Unii nazywa Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego albo rewitalizacja. Weźmy Roztocze. Kostką zrewitalizowano już centrum wsi Różanka, park wiejski w Orchówku, gminę Wojciechów, Tyszowce, Krasnobród, Szczebrzeszyn. Albo Świętokrzyskie. Kostka Bauma opanowała Bodzentyn, Słupię, Opatów i tak dalej, dalej.

Wokół kostki w kształcie betonowej fali stoją przylepione do siebie domki, tworząc kwadrat bodzentyńskiego rynku, zwanego Dolnym. Na kwadracie czeka na podróżnych blaszany przystanek. A na schodkach przed sklepem ze wszystkim za 5 zł właścicielka czeka na klientów. Jak wczoraj, tydzień temu, wyciągając na bruku kolana do słońca.

Trzask drzwi. Jest. Pierwsza klientka. Pani Zenobia przyszła do sklepu ze wsi pod lasem kupić grabie. Kupi jeszcze leki, chleb, coś do chleba na tydzień i obładowana (w tutejszym języku nazywana świętokrzyskim desantem) poczłapie do wsi. Jeszcze rok do tyłu pani Zenobia z tobołkiem tworzyła z rynkiem jakąś harmonię. Bo rynek był niemodny jak pani Zenobia – wyklejony kocim łbem, z drewnianym przystankiem z bali w gąszczu starych drzew, w których cieniu drzemały miejscowe psy i przyjezdni na plecakach. Obok był hydrant na pompę, przyjezdni pili wodę z hydrantu, a woda uciekała im przez palce. A ludzie wynosili krzesła pod drzewa, żeby siedzieć i patrzeć. Było marudnie, prowincjonalnie, jakoś.

Aż przyszły brygady z interwencji w fosforyzujących kamizelkach, rozebrali przystanek z bali, wycięli stare drzewa piłą mechaniczną i zaorali rynek betonową mozaiką. – I jest Europa – właścicielka wszystkiego za 5 zł grzeje się na betonie. W tym samym czasie na drugim bodzentyńskim rynku, zwanym Górnym, otwiera okno swojej kamienicy pan Antoni, bo odkąd stracił nogę, ponieważ dorabiał się całe życie ciężko pracując, zabija czas patrzeniem.

Polityka 31.2008 (2665) z dnia 02.08.2008; Na własne oczy; s. 100
Reklama