Każda prawda ma dwa oblicza („Szczękościsk”, POLITYKA 29). Polska ustawa dotycząca zwierząt towarzyszących człowiekowi nie dba ani o dobro zwierząt, ani o dobro ludzi. Pies jest z człowiekiem od czasu, gdy człowiek zdał sobie sprawę ze swojego człowieczeństwa. Pies tak samo jak człowiek nie jest zaprogramowanym automatem, tylko żywym, podlegającym prawom natury stworzeniem. To, że pies jest amstaffem, nie znaczy, że musi być mordercą. Wiem, że wyprowadzony z równowagi amstaff będzie groźniejszy niż ratlerek. Zdenerwowany słoń może zabić kilka osób. Nie znaczy to, że słonie są mordercami. Są rasy psów, które od pokoleń selekcjonowane były w kierunku skuteczności w walce. To człowiek rozkoszował się jej efektami. Dziś człowiek wymaga od psa, aby ten trzymał nerwy na wodzy i pielęgnował mu dzieci. Trzeba zmienić ustawę. Wszystkie psy nieprzeznaczone do reprodukcji powinny odlegać obowiązkowi kastracji. Bezpłatnemu lub płatnemu symbolicznie. Podlegającemu karze administracyjnej. Koszty? Byłyby dużo mniejsze niż utrzymanie schroniska z tysiącami bezdomnych psów. Nie mówię już o kosztach niematerialnych, związanych z cierpieniem niechcianych istot.
W tej chwili wyeliminowanie z polskiej populacji psów ras agresywnych jest możliwe tylko w taki sposób. Poza tym zapewniłoby to znakomitą kontrolę zdrowotną całej psiej społeczności.