Szef UEFA Michel Platini przyjechał do Polski sprawdzić, jak przebiegają przygotowania do Euro 2012 i jak wiemy, aż zaniemówił z wrażenia. Podobno Platini stracił głos i nie wiedział, co powiedzieć zaraz po tym, jak minister sportu Mirosław Drzewiecki ogłosił, że Polska będzie na Euro 2012 gotowa nie na 100, ale na 150 proc.
Mimo że nie podano, na ile procent minister Drzewiecki wie, co mówi, informacja ta musi budzić niepokój, bo UEFA, która jest organizacją poważną, umawiała się z nami jedynie na 100 proc. i od początku wiadomo było, że będzie się tego trzymać. Zatrudnieni przez UEFA ekonomiści zapewniają, że 100 proc. spokojnie wystarczy na realizację nawet tak poważnego projektu. Przekroczenie tych 100 proc. uważają za niepotrzebne i niczym nieuzasadnione. Ich zdaniem, może ono zrodzić podejrzenia, że Polska jest partnerem nieprzewidywalnym, a Polacy to naród krnąbrny, niepotrafiący współpracować z innymi na jasno ustalonych zasadach. Istnieje także poważna obawa, że przy o połowie szybszym tempie przygotowań zakończymy je zbyt wcześnie, a nowo wybudowane inwestycje będą przez wiele miesięcy stały i niszczały, co z pewnością nie przysporzy nam za granicą dobrej prasy.
Z drugiej strony intencje strony polskiej można zrozumieć – przy 150 proc., 100 proc. rzeczywiście wydaje się wartością skromną, wymagającą pilnego uzupełnienia. Polskie doświadczenia jasno pokazują, że gdy trzech Polaków siada do starannie przygotowanych dwóch półlitrówek, które stanowią 100 proc. tego, co jest do wypicia, to wiadomo, że wcześniej czy później przygotowania te okażą się niewystarczające i trzeba będzie skołować jeszcze drugie 100 proc., żeby z sukcesem zakończyć wieczór. W tej sytuacji skromne 50 proc.